Schron pod pl. Solnym
- Szczegóły
- Kategoria: Dzieje się
- Utworzono: poniedziałek, 21, styczeń 2013 01:01
- Agnieszka
Podejście nr 1. Sobota, godz. 13.15. Kolejka ma długość niecałych 100 metrów. Dowiadujemy się, że stania jest na ok. 2 godziny. Nie myśleliśmy, że tyle będzie to trwało. Rezygnujemy, ale organizatorzy z Wrocławskiego Stowarzyszenia Fortyfikacyjnego sugerują, by następnego dnia przyjść jak najwcześniej, jeszcze przed 10.00. Taki mamy plan.
Podejście nr 2. Niedziela, godz. 10.15. Lekkie opóźnienie (tak to jest z planami :P), żwawym krokiem wkraczamy na Plac Solny. A tu… ludzi czeka jeszcze więcej niż wczoraj! Ustawiamy się w kolejce. Pierwsza informacja - do 12.00 zwiedzimy nasz cel. Jeden z organizatorów roznosi ulotki i deklaracje do wypełnienia (ewidentnie nie byli przygotowani na taką ilość chętnych - kilka razy dowożono papiery). Grupy urosły - wpuszczają po 12 osób (zwiedzanie przez jedną grupę trwa około kwadransa), czyli po tyle, ile jest kasków. Godzina 12.30 - mijamy „punkt kontrolny”, czyli śmietnik i znak drogowy :) Z przodu ludzie stoją ściśnięci, kilka osób wpycha się do kolejki i wchodzi pod powierzchnię bez problemu (nie ma to jak polska „zaradność”…). Zmiana organizacyjna - teraz, by zwiedzanie szło szybciej, wpuszcza się co jakieś 5 minut po 6 osób. Niestety, jest przez to większe zamieszanie. Godzina 13.30 - wchodzimy z parkingu na chodnik i… Godzina 14.00 - przesunęliśmy się o kilka metrów; z zimna palce mam całe zdrętwiałe i „gram” na barierkach, żeby jeszcze coś poczuć… Godzina 14.15 - wreszcie! Dostajemy kaski, wchodzimy…
Pierwsze wrażenie… Zdecydowanie cieplej niż na powierzchni :) Przewodnicy opowiadają, tłumaczą i wyjaśniają. Jeden z nich już prawie traci głos. W schronie ciemno - małe latarki zdecydowanie nie dają rady. Widać, że przez wiele lat o to miejsce nie dbano, nie pomyślano nawet o wysprzątaniu go. Dużo gruzu, „rozbebeszone” sufity. Dla mnie bomba :) Mimo tego chaosu schron robi wrażenie - dużo pomieszczeń a’la małe pokoiki, łazienki osobne dla pań i dla panów, kuchnia. Widać, że Niemcy myśleli o wszystkim :) A czego można było się dowiedzieć od przewodników? Otóż żadne poniemieckie i tajemnicze metro pod Wrocławiem nie istnieje. Nie ma podziemnych torów i pociągów w mieście. Schron ma jeden poziom i nic więcej pod nim nie istnieje (nawet zalanego wodą). Zajmuje powierzchnię pod połową Placu Solnego. Plac Grunwaldzki i Plac Solny nie są połączone podziemną magistralą kolejową. Miejskich legend i podań jest mnóstwo, ale mało które udało się udowodnić.
Po wyjściu o 14.31 czuję niedosyt. Niestety, organizatorzy (mimo że nie spodziewali się takiej frekwencji, do czego sami się przyznali) nie wiedzą, kiedy znów będzie można zwiedzać schron i czy w ogóle. A szkoda…
Podsumowując, organizacyjnie na powierzchni do poprawy, pod powierzchnią - zdecydowanie lepiej. Miejsce ciekawe i godne uwagi. Czekamy na kolejne takie wydarzenia.
P.S. Projektantem schronu był Richard Konwiarz.