- Szczegóły
- Kategoria: Aktualności
- Arleta
Jak zwykle wszystkie odpowiedzi w konkursie były poprawne, ale jako że zwycięzca może być tylko jeden, wylosowaliśmy Pana Łukasza Kawałko. Głowa znajduje się oczywiście w południowej wieży katedry. Spacerowej niedzieli! :)
- Szczegóły
- Kategoria: Ciekawostki
- Arleta
Cofamy się do XVII w. do historii pewnego złotnika. Jeden z jego czeladników zakochał się z wzajemnością w córce złotnika, jednak ojciec nie chciał pozwolić na ich związek ("Nie dla takiego nędzarza jak ty córkę mą uchowałem"). Co więcej, wygnał młodego mężczyznę, który wędrował po wioskach, prosząc o jałmużnę. Jednak wszędzie był obcy i nikt nie chciał go wspierać. Po dwóch latach tułaczki padł z głodu przy drodze, a uratowali go zbójcy. Zabrali go do swojej kryjówki w Górach Olbrzymich, gdzie trzymali swoje łupy. Pewnego dnia wyruszyli na wypad, jednak nigdy już nie wrócili. W ten sposób czeladnik został sam ze skarbami. Wrócił do Wrocławia, lecz tam czekała na niego zła wiadomość - córka złotnika zmarła z tęsknoty za nim. Postanowił więc się zemścić - podpalił dom złotnika i wbiegł na wieżę katedry, skąd patrzył na płonący budynek. Nie przewidział jednak, że ogień się rozprzestrzeni i obejmie również katedrę. Nie udało mu się uciec, a jego głowa zamieniła się w kamień i spogląda na miasto z południowej wieży.
- Szczegóły
- Kategoria: Wrocław wczoraj i dziś
- Arleta
Ostatnia zagadka dotycząca czaszek oficerów zamordowanych w Katyniu, zainspirowała nas do poszukania informacji odnośnie małego kościółka - kościoła Matki Bożej Pocieszenia. Usytuowany jest na osiedlu Dąbie i zasłonięty przez akademiki, jednak przy okazji nadchodzącego weekendu warto wybrać się tam na spacer i obejrzeć tę niewielką świątynię.
- Szczegóły
- Kategoria: Aktualności
- Arleta
Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie. W drodze losowania nagrodę otrzymuje Pan Andrzej Radomski. Ponieważ pojawił się pomysł na tekst na stronę, na razie pozwolimy Wam odpocząć od naszych konkursów ;) Ale jeszcze sporo przewodników jest do rozdania, więc na pewno niebawem znów wymyślimy jakieś pytanie.
P.S. Czaszki aktualnie znajdują się w Katedrze Medycyny Sądowej i są poddawane konserwacji.
P.S.2 Drodzy "konkursowicze"! Ponieważ zwycięzca ostatniego konkursu nie podał swoich danych, postanowiliśmy wręczyć nasz skromny przewodnik osobie wylosowanej spośród wszystkich dotychczasowych uczestników konkursów. Padło na Panią Katarzynę Wojnarowską :) Mamy nadzieję, że przewodnik się przyda :)
- Szczegóły
- Kategoria: Ciekawostki
- Piotrek
Odkrycie masowych grobów polskich oficerów w Katyniu Niemcy starali się wykorzystać propagandowo i poróżnić aliantów. Aby udowodnić, że za zbrodnią stał Związek Radziecki, III Rzesza wysłała na miejsce zbrodni specjalną grupę ekspertów, na której czele stanął prof. Gerhard Buhtz, były szef Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Pozyskane w wyniku ekshumacji dokumenty i przedmioty, Niemcy zapakowali do 14 skrzyń i przewieźli do Krakowa. Dalszy los tych rzecz nie jest do końca jasny. Według jednej z hipotez, wraz ze zbliżającym się frontem skrzynie zostały przewiezione do Wrocławia, a następnie do Drezna, gdzie je spalono, aby nie trafiły w ręce Sowietów.
W tym miejscu ta smutna historia mogła by się zakończyć, gdyby w 1945 r. prof. Bolesław Popielski, kierownik Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu, nie odnalazł w magazynie 7 czaszek z charakterystycznymi potylicznymi ranami wlotowymi. Przez kolejne lata profesor trzymał czaszki w szafie w swoim gabinecie, aby nie przejęły ich służby bezpieczeństwa PRL. Pierwsze badania sądowo-lekarsko-antropologiczne rozpoczęły się dopiero w latach 90. XX w. i z dużym prawdopodobieństwem potwierdziły przypuszczenia o pochodzeniu czaszek. Nie udało się przeprowadzić badań DNA, gdyż Buhtz preparował czaszki w substancji niszczącej powiązania kwasu nukleinowego. Ostateczny dowód potwierdzający ich pochodzenie przyniosła skomplikowana analiza, polegająca na nakładaniu na siebie zdjęć czaszki oraz poszukiwanej osoby i sprawdzaniu zgodności punktów antropometrycznych. Badaniu poddano jedyną kobiecą czaszkę, która należała do Janiny Lewandowskiej, pilotki (jedynej kobiety, która zginęła w Katyniu). Czaszki znajdują się przy kościele Bożego Ciała (parafia NMP Matki Pocieszenia) przy ul. Wittiga.
- Szczegóły
- Kategoria: Aktualności
- Arleta
I po kolejnym konkursie... "Wampir" z Muchoboru Wielkiego był pasterzem. Znów wszystkie przysłane odpowiedzi były poprawne, a zwyciężyła Pani Ewelina Zamojska. Gratulujemy i dziękujemy za udział w naszej skromnej zabawie. Kolejny konkurs już jutro! :)
- Szczegóły
- Kategoria: Ciekawostki
- Arleta
W 1517 r. Wrocław nawiedziła zaraza. Szybko zaczęło się szukanie winnych tej tragedii i w zasadzie szybko winnego znaleziono. Mieszkańcy przekazywali sobie informację, że zarazę sprowadził pewien zmarły na Muchoborze Wielkim mężczyzna. Wykopali więc jego ciało. Ich zdziwienie było ogromne, bowiem mężczyzna wyglądał młodziej niż za życia. Co dziwniejsze jednak, w ustach tkwiły mu strzępki ubrania zabrudzone świeżą krwią, on sam zaś był nagi. Ludzie szybko uznali, że to on winien jest zarazy i oskarżyli go, że jako upiór nocami wysysa krew z niewinnych ludzi. Obecny przy tym starzec zasugerował, że rozwiązaniem problemu będzie odcięcie głowy nieboszczykowi i pochowanie jej z dala od reszty ciała, poza terenem cmentarza. Tak też zrobiono, epidemia wkrótce wygasła, a zwykły pasterz "stał się" wampirem.
- Szczegóły
- Kategoria: Ciekawostki
- Arleta
Wiosna 1241 r. zapadła w pamięć wrocławian ze względu na najazd Tatarów. Wieść gminna niosła, że to zemsta za śmierć córki chana, którą gospodarz zamordował i obrabował, gdy w czasie podróży postanowiła odpocząć gdzieś na Śląsku. W kwietniu hordy tatarskie stanęły pod Wrocławiem, a wrocławianie - za radą przeora Czesława Odrowąża - schronili się ze swoim dobytkiem na Ostrowie Tumskim, zrywając za sobą mosty i podpalając miasto. Nie stanowiło to jednak zbyt dużej przeszkody dla Tatarów, którzy na koniach rzucili się do Odry i w ten sposób przedzierali się przez rzekę. Kiedy stało się jasne, że wrocławianie nie poradzą sobie z tak zajadłym przeciwnikiem, przeor wraz z mieszczanami padli na kolana i wznieśli do nieba modlitwę o ocalenie. Nagle rozbłysła łuna i na Tatarów spadł ogień niebieski, otaczając jakby dla ochrony cały Ostrów. Tatarzy wystraszyli się i zrezygnowali z dalszego ataku, podobno niektórzy przekradli się do Wrocławia i zmienili wyznanie.
Jeden z malarzy przedstawił to wydarzenie na nieistniejącym już obrazie, który znajdował się w kościele św. Marcina. Jednak do dziś możemy oglądać płaskorzeźbę przedstawiającą to podanie w kaplica bł. Czesława w kościele pw. św. Wojciecha (u dominikanów).